Z czymś co nazwałabym kółkiem biżuteryjnym /czyli kółkiem poznającym różne techniki wykonania biżuterii/ pojechałam na wycieczkę do Kemal Pasy /czyt. Kemal Paszy/, Nazarkoy /czyt. Nazarkoj/, muzeum Umran Baradan i doliny Kazachów, którzy tu mają swoją wioskę tak jak Polacy Polonezkoy.
Nie zatrzymywaliśmy się tak naprawdę w Kemal Pasa, bo śpieszyliśmy się na stoki góry Nif, na której położne jest Nazarkoy. Już jak się wjeżdża do niego widać jak na dłoni, że słynne jest również z sadów, w których rosną czereśnie, orzechy, granaty i tak jak wszędzie drzewa oliwkowe.
Bo trzeba wiedzieć, że w Nazarkoy co roku odbywa się festiwal czereśni...
Nie jest to wieś, która od wieków tam była. Założyli ją 150 lat temu dwaj bracia - Ceral Koroglu /czyt. Dżeral Koroolu/ i Isa Koroglu. Z biegiem czasu wieś zasłynęła produkcją paciorków "złego oka".
Mówi się, że nauczył ich tego Mistrz Selim, nazywany tutaj Arabem Selimem. W każdym razie produkowane są od lat czterdziestych XX w. Początkowo było 12 piecyków /piecami raczej trudno je nazwać.../, a teraz jest tylko 6. Spowodowane to zostało zalewem wyrobów "made in China". W każdym razie tradycja jest jeszcze na szczęście żywa....
Produkuje się w ten sposób różne pacioreczki, paciorki, a nawet paciory... Jak to widać poniżej.
Oczywiście obok jest bazar, na którym te wyroby są sprzedawane i jeszcze biżuteria w różnych stylach i z różnych rzeczy robiona. No i pamiątki....
Można gdzieś zjeść...
Jest na co się pogapić....
Stamtąd jeszcze pojechałyśmy do muzeum Umran Baradan /1945-2011/ - wybitnej artystki i kobiety działającej na polu kultury. Jest to muzeum, w którym eksponowane są prace /obrazy, malowanie naczyń/ Umran Baradan jak również innych artystów.
W muzeum są też prywatne rzeczy artystki i zachowany jest jej pokój pracy.
I zaraz też można zobaczyć murowane /czasy poszły do przodu/ namioty.
W takim namiocie był wykład o tym jak je konstruowano, że zawsze był okrągły otwór na górze i właściwie całe życie odbywało się w namiocie, gdyż temperatury zimą w Kazachstanie są mocno ujemne....
Zaraz obok był wybieg dla koni z możliwoscią jeżdzenia konno dla najmłodszych, co jak wiadomo każdy chciał zrobić.
No i na sam koniec miał być obiad w restauracji, w której podawane są różne kazachskie dania. Wszystkie wzięłyśmy pierogi jak, że są przygotowywane inaczej niż tureckie. Dowiedziałam się, że są GOTOWANE. I czekałam na nie w dużym napięciu - były w troszeczke innym kształcie, ale bez wątpienia były to polskie pierogi!!!!! Dodatki inne - jogurt i papryka....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz