Portulaka zawsze kojarzyła mi się z kwiatkami rabatkowymi w różnych kolorach. Miałam znajomą, u której rokrocznie portulaka rosła na obrzeżach ścieżki prowadzącej do domku na działce. A tu raptem portulaka wyglądająca tak -
W środku takiego skupiska listków na końcu łodygi jest z reguły żółty kwiatek, który otwiera się rano tylko na kilka godzin. Później z niego /jak zwykle/ tworzy się mały woreczek z nasionami.
Rośnie w północnej Afryce, na Bliskim Wschodzie, w Indiach, Australii, itp. W Stanach traktowany jak chwast. Tutaj też, ale pozwala jej sie wyrosnąć, aby ją zebrać i zjeść.... A jest co zjadać, gdyż portulaka zawiera najwięcej kwasów Omega-3 ze wszystkich warzyw. Poza tym witaminy A, E, C i z grupy B a także minerały magnez, wapno, potas i żelazo. Oprócz takiej rosnącej dziko jeszcze jest sprzedawana na bazarze - grzecznie leżąca w pęczkach /czyli z jakiejś plantacji/.
W Turcji jest używana w sałatkach, borek'ach i gotowana na różne sposoby. To co pokazałam na zdjęciu jest właśnie gotowane.
3/4 kg portulaki
1 cebula
2 pomidory
25 g ryżu
1 ostra papryczka /albo dodajemy chili.../
oliwa z oliwek
Portulakę myjemy i drobimy. Cebulę i pomidory szatkujemy na drobno, lub ścieramy na tarce.
Ostrą papryczkę również. Wszystko razem gotujemy na małym ogniu jakieś 25 minut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz