Alacati /czyt. Alaczati/ to w tej chwili małe miasteczko w okolicy Cesme. Widzę, że teraz Cesme traci na popularności - mimo zamku, mimo przystani, z której można popłynąc na Chios, a nawet mimo dużego Sheratona...Wszyscy nagle przenieśli się do Alacati.
Dlaczego?
Może przez piaszczyste plażę, może przez kitesurfing i windsurfing, a moze po prostu im sie znudziło....
Alacati było miastem osmańskim założonym w XIV, lub XV wieku. W XVII w osiedlili się tam Grecy. W czasie pierwszej wojny światowej zmieniało populację z greckiej na turecką i vice versa.
Później w wyniku wymiany ludności i traktatów /Lozanna, 1923/ Turcy dotychczas mieszkający na Krecie, w Tracjii, Macedonii, itp. przyjechali na te tereny. Grecy z kolei wyjechali do Grecji.
Co tu duzo mowić - miasteczko jest jak z bajki. Wąskie uliczki, kamienne domki, mnóstwo restauracji i resturacyjek, sklepów, itp. Z tym, że już ludność wie jak z tego wyciągnąć pieniadze o czym przekonali się moi znajomi Turcy, ktorzy zamówili w małym lokaliku wodę sodową, za którą zapłacili 5 razy drożej niż w sklepie. Nauczeni tym doświadczeniem najpierw sprawdzali ceny, żeby nie paść ofiarą po raz drugi.
Oczywiście nie wszystkie uliczki w mieście są takie jak te. Ale te są tzw. turystyczne, więc je umieszczam.
Jak widać turyści z zagranicy też są oczekiwani.....
Obok sklepików z pamiątkami jest jeszcze bazar...
No i oczywiście są wiatraki - trochę inne niż te polskie.
Miasteczko naprawdę warte odwiedzenia. Człowiek czuje się jak w innym świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz