Oczywiście nie zwiedziłam wszystkiego. Był to raczej jednodniowy objazd, ale i tak pełna wrażeń wróciłam wieczorem.
Celem podróży był Yalikavak. Prowadzi do niego wygodna droga. Zatrzymałam się w takim miejscu postojowym.
Pejzaż raczej bajkowy...
Jak widać Yalikavak jest dużym portem jachtowym. Jest tu miejsce dla 450 jachtów.
Oprócz tego to miejscowość wypoczynkowa - z plażami, restauracjami, sklepami z pamiątkami, lodami, sklepami z odzieżą plażową.
Ale niekiedy /na szczęście/ i z takimi widokami.
I obok restauracji, w tzw. szczerym polu, co ja widzę? Boisko... To się często w Turcji zdarza.
Oprócz tego to miejscowość wypoczynkowa - z plażami, restauracjami, sklepami z pamiątkami, lodami, sklepami z odzieżą plażową.
Ale niekiedy /na szczęście/ i z takimi widokami.
Później pojechałam do Turgutreis. Tylko naprawdę nie wiem kiedy do niego wjechałam a kiedy wyjechałam. Bo miejscowość rozciąga się w dolinie. Znana jest z uprawy warzyw i sadownictwa. Oblicza się, że jest tutaj 5 km plaż i to jeszcze usianych 14 wyspami. Na deser są jeszcze dwie greckie - Kos i Kalimnos.
Oczywiście tak jak i wszędzie są tutaj restauracje.
Wróćmy jeszcze do nazwy miejscowości. Otóż Turgut Reis /1485-1565/ podobno urodził się tutaj. Był osmańskim admirałem i piratem /!/. Rządził w Afryce północnej, wybudował Trypolis, znany był jeszcze jako Dragut. Zginął w czasie oblężenia Malty.
I koniec wycieczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz