W mojej miejscowości rośnie dużo jałowców, które początkowo brałam za drzewa iglaste /co prawda o krótkich igłach/. Jałowiec kojarzył mi się li tylko i wyłącznie z krzakiem.
Dopiero po pewnym czasie zdałam sobie sprawę z tego z czym mam do czynienia. I zaczęłam podziwiać zwłaszcza te rosnace nad samym morzem. Niektóre przypominały pół-jałowca, bo zimowy wiatr pozwolił im tylko tak rosnąć.
Porównałam je z jałowcem przywiezionym z Polski. Nie był to żaden "jałowiec prywatny" tylko zwykła przyprawa do potraw. Jałowiec stąd nie był suszony czy inaczej przerabiany przez człowieka. Po prostu podeszłam do drzewa i zerwałam. Jałowiec polski to są te małe kuleczki.
I egoistycznie cieszę sie, bo jeszcze nie widziałam tutaj takiego skupiska jałowców jak w mojej miejscowości...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz