poniedziałek, 9 lutego 2015

Ten styczeń u mnie


W styczniu niespodziewanie zrobiło się mroźno. Trwało to chyba trzy dni, ale wystarczylo, żeby padły wszystkie rośliny ciepłolubne. O dziwo /jak wiadac na powyższym zdjęciu/ nie zaszkodziło to różom. Albo w minimalnym stopniu. W ogóle patrzę sie na te kwiaty z podziwem - trwają jakby zaczarowane w tej samej formie całą zimę.

Natomiast ofiarą mrozów padło to piękne drzewo....


Została z niego tylko taka mizerota.


To samo można powiedzieć o innym drzewku, którego smętne resztki podziwiam.


A było  takie i latem i zimą.......


Że nie wspomnę o drzewku, które przyozdabiało domek sąsiada.


I wyglądało wiosną tak.


A latem tak........


Moje pelargonie też zmarniały, ale podobno mają "odbić". 


Natomiast po tych mrozach zaczął padać deszcz i pojawiło sie słońce. W efekcie pod koniec stycznia i na początku lutego zakwitły stokrotki.


I nagietki. Jeszcze obok stokrotek takie małe żółte kwiatuszki, które tutaj ktoś nazwał "żółtymi stokrotkami". Nie słyszałam o takich, ale...


Oprócz tego oczywiście mlecze.


I różówe, drobniutkie kwiatuszki, których nazwy nie znam.


Oczywiście też zaczeły wschodzić te dzikie tulipany, które chyba są anemonami, ale zostawiam to przyrodnikom.


Jeszcze drobne kwiatki w niebieskim kolorze.


I kwiaty, których nazwy w ogóle nie znam...


Te poniżej dopiero zabierają się do rozkwitnięcia.
Oprócz tego jeszcze kwiatki, które zrobiły się popularne w Polsce - do doniczek, balkonów, itp. Tutaj tworza dywany...


No i nie mogę przecież zapomnieć o kaktusach /lub sukulentach.../.




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz